Fotografia: Katarzyna Filarska |
W sumie, jak o tym dłużej pomyślę, to jest to cała sztuka.
Mam takie małe marzenie, żeby sprawić sobie płaską patelnię glinianą na nóżkach i smażyć na ognisku naleśniki. Albo racuchy. Może też wtedy opisze krok po kroku, jak to najlepiej zrobić.
Podczas spaceru okazało się, że przekroczenie mizernej rzeczki i niewielkich bagnisk u jej brzegów to zajęcie na całą godzinę. Nie wiem, z jakim skutkiem forsowalibyśmy rzekę Wieżycę w pełnym biegu, ale pewnie była by to sprawa na cały dzień.
Kij podróżny okazał się niezastąpiony podczas wspinaczki na nadrzeczne skarpy, więc zawsze dobrze jakiś w ręku mieć.
Zapomnieliśmy tym razem zabrać ze sobą łyżek, co na na szczęście dało nie nadrobić dzięki życzliwości Oli, ale co gorsze zapomnieliśmy też bukłaka. Tego braku nie dało się zastąpić i w efekcie odwodniliśmy się i zaliczyliśmy udar cieplny po spacerze. Mimo to spacer był świetny.
Dopisała pogoda, towarzystwo i humor.
Garść zdjęć z wyjazdu jest tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz