Przez kilka miesięcy odpoczywałam od szycia i poświęcałam
swój wolny czas wyłącznie rysunkom. Zregenerowałam siły i zaczęłam ambitniej
podchodzić do swojego szycia.
Postanowiłam popracować nad współczesnymi ciuchami, zwłaszcza, że dzieci
rosną szybko i nowa garderoba potrzebna jest co sezon. Najczęściej wydzierają się portki, więc mądrzejsza
o wiedze z kursu szycia spodni zabrałam się do dzieła. Na rozgrzewkę powstały różne
pary dresów, dziecięce i dorosłe. Pomyślałam, że mam trochę dosyć Burdy i trzeba
spróbować czegoś nowego. Kupiłam numer Ottobre Woman i zakochałam się od
pierwszego wejrzenia J
Modele są proste, część z nich to tylko wariacje na tej
samej formie, więc łatwo je opanować. Opisy po angielsku mi nie przeszkadzają,
bo po polsku w Burdzie czasem mało co rozumiem ;) .
Rozrysowanie form na papierze jest gęste, ale czytelne. Papier
do wykrojów dodany do pisma jest świetny, bardzo przejrzysty zarazem mocny. Nie
miałam żadnych problemów ze skopiowaniem formy, zwłaszcza, że rysuje się po nim
jak po kalce technicznej. Nie znoszę półpergaminów, na których nie trzyma się
ołówek.
Zaczęłam z przytupem, czyli od marynarki bo w mojej pracy są
przeciągi i marznę, a jednak sowa z chciałabym wyglądać ładnie. Kupiłam stabilną dzianinę dresową z meszkiem o
minimalnej rozciągliwości i przystąpiłam do dzieła.
Formy nie musiałam na siebie spasowywać, po prostu wybrany
rozmiar leży na mnie jak ulał. Super sprawa!
Dzianina okazała się trochę zbyt masywna na wybrany model i z wyglądu mocno przypomina kurteczkę a nie żakiet, ale właściwie mi to nie przeszkadza. Material jest ciepły, a o to przede wszystkim mi chodziło.
Szycie korpusu to było prościutkie, rękawy wstawiłam z marszy, ale kołnierz okazał się wyzwaniem. Pomogła grupa szyciowa na Facebooku - przez wiele postów wymieniałam zdjęcia i uwagi na temat szycia, ale w końcu się udało. Błędy oczywiście są - jeden nawet wyłazi w kołnierzu, który jest zbyt gruby i ciągle się odwija, ale nie wiem, czy mam siłę na poprawki. Na razie z powodzeniem używam jej w pracy i nikt nie domyśla się, że nie kupiłam jej w sklepie :)
Dzianina okazała się trochę zbyt masywna na wybrany model i z wyglądu mocno przypomina kurteczkę a nie żakiet, ale właściwie mi to nie przeszkadza. Material jest ciepły, a o to przede wszystkim mi chodziło.
Szycie korpusu to było prościutkie, rękawy wstawiłam z marszy, ale kołnierz okazał się wyzwaniem. Pomogła grupa szyciowa na Facebooku - przez wiele postów wymieniałam zdjęcia i uwagi na temat szycia, ale w końcu się udało. Błędy oczywiście są - jeden nawet wyłazi w kołnierzu, który jest zbyt gruby i ciągle się odwija, ale nie wiem, czy mam siłę na poprawki. Na razie z powodzeniem używam jej w pracy i nikt nie domyśla się, że nie kupiłam jej w sklepie :)