niedziela, 23 kwietnia 2017

Znowu miski

Zrobiłam na kole kilka misek, pomalowałam a potem zaczęłam kombinować z polewaniem ich szkliwem, zamiast spryskiwania za pomocą pompki. Efekty na brązowym szkliwie wyszły ciekawie, na szkliwie transparentnym już mniej. Czarna farba podszkliwna pyli strasznie, niezależnie od tego czy rozrabiam ją z samym zaprawiaczem wodnym, czy z zaprawiaczem i z wodą. Taki jej urok.
Na szczęście reszta kolorów jest trwalsza.

Szkliwo, którym oblewałam miski za każdym polaniem nabierało drobinek czerni, która podczas wypalania osiadała na dnie naczynia tworząc efekt "przypalenia". W przypadku brązu jest nawet fajnie, miski wyglądają jakby przeleżały w ziemi ze sto lat. Ale przy szkliwie transparentnym technika nie zdała egzaminu, więc zostanę przy poprzedniej metodzie.

Miska z ptaszkiem - moja wersja.

Miska z ptaszkiem - oryginał.

Misa z motywem bizantyjskim. Ten typ malowania był popularny na Cyprze  a potem powędrował do Włoch.

Moja wersja. Malowałam farbami podszkliwnymi a nie bezpośrednio kolorowymi szkliwami, więc nie ma efektu rozpływania się wzoru.



Orygianł nr 1 o ciekawym szkliwie.

"Przypalona" miska, kolorystycznie przypominająca oryginał nr 1.

Oryginał nr 2, Bizancjum lub Cypr. Z tej miski zaczerpnęłam ornament.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Bluza "kangur"

Uszyłam coś współczesnego dla siebie w ramach odstresowania się. Nie do końca mi z tym wyszło, bo mi się owerlok zbuntował i przestał zmieniać naprężenia nici. Połamałam przy okazji całe pudełko igieł i zastanawiam się, czy go nie odesłać na serwis...
Po kilku próbach dojścia z nim do ładu przesiadłam się na moją wieloczynnościowa Juki i przeszyłam prawie dresówkę bez większego problemu. Przy ściągaczach na nowo dogadałam się z owerlokiem i oto mam gotowe dzieło :)

Bluza bez zamka, czyli ten łatwy model.

Kieszeń i kaptur podszyłam jerseyem.
Jeśli chodzi o wykrój, to korzystałam z tego schematu z sieci, tylko dopasowałam wszystkie wymiary do siebie i zrobiłam taliowanie.

Raglan

niedziela, 2 kwietnia 2017

Spódnica na XVII wiek

Nadrabiam zaległości z zeszłego roku. Materiały już dawno kupione, tylko czasu brak. A jak brakuje czasu, to trzeba zabrać się za coś prostego. Padło zatem na spódnicę do mojego jaquet, żeby w końcu był z tego jakiś sensowny komplet.

Wykrój jest prościutki, wystarczy zmierzyć obwód talii do paska spódnicy i długość rzeczonej.


Na spódnicę wykorzystałam szarą wełnę w jodełkę. Szwy widoczne zrobiłam ręcznie a nośne maszynowo. Tym razem użyłam też żelazka, żeby trochę wymodelować pasek spódnicy. Z przodu zrobiłam rozporek ze sznurowaniem, zgodnie z realiami epoki.
Żeby nadać spódnicy objętości zrobiłam coś w rodzaju wałka z resztek bawełnianego filcu. Jak znów znajdę chwilę czasu uszyję wałek zgody z zachowanymi zabytkami, ale na razie musi wystarczyć prowizorka.





Spódnica wyszła trochę za długa i będę musiała ją skrócić o  1,5 cm, ale zrobię to dopiero po pierwszej imprezie. Nigdy nie wiadomo jak zachowa się strój dopóki się go nie wypróbuje w terenie.