Na Grunwaldzie dostałam zamówienie na komplet naczyń stołowych. Kupiłam białą glinę szamotową, odpaliłam koło elektryczne i starałam sobie przypomnieć, jak się robi miski w takim zabójczym tempie. Jakoś wyszły, choć są różnej wielkości, w zależności od stopnia zmęczenia ręki i stanu pamięci manualnej, bo w trakcie pacy sporo mi się przypomniało ;)
Teraz trudniejsza zabawa, czyli talerze i kubki.
Malowanie poszło mi znacznie lepiej. Wzory zaczerpnęłam z kompletu misek z Walencji z początku XV wieku.
Jedną chyba sobie zostawię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz