Postawiłam sobie ambitne zadanie – dokończenie wszystkich
zaległych prac, które czekają na mnie w wielkim pudle obok maszyny do szycia.
Są tam sukienki do przerobienia, spodnie do załatania, ciuchy zepsutym zamkiem, który trzeba wymienić i
oczywiście skrojone ciuchy na zamówienie, które czekają na wolną chwilę do
zszycia. O własnych projektach nawet nie wspomnę, bo już nie mam na nie czasu.
Dałam sobie na to 30 dni. Jest już całkiem nieźle,
codziennie odkładam do szafy po 2 naprawione rzeczy, a potem siadam do ręcznego
szycia, żeby zdążyć z terminami. Maszyna do szycia po przeczyszczeniu i
nasmarowaniu chodzi wyraźnie ciszej, gładko i lekko. Tylko pedał, nazywany
przez producenta dumnie nożnym regulatorem obrotów spadł podczas transportu i
musiałam go posklejać. Na szczęście działa, bo nie da się go wymienić na zamiennik - wtyki nie pasują. A moje zapędy nie sięgają do manipulowania elektryką i cięcia kabli.
Mam nadzieję, że nie zabraknie mi zapału i za miesiąc wreszcie
będę mieć przy biurku puste pudła i mnóstwo fajnych ubrań. I czysty kajecik na nowe
zamówienia J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz