Bardzo podoba mi się cykl "#Po co to kupiłam?" na blogu
Joanki Z. Podpatrywanie, jak inni dają sobie radę ze swoimi zaległymi projektami jest inspirujące.
Widok góry materiałów złożonych na półce i grożących zawaleniem na głowę podczas pacy przy maszynie jest deprymujący. Jednocześnie wiem, że trzeba to w końcu ogarnąć, ale na widok ilości tkanin po prostu mi się odechciewa.
Na szczęście Nowy Rok to dobry moment, żeby coś z tym zrobić.
Postanowiłam zacząć od sporego kuponu niebieskiej wełny 100%, kupionej na jesieni zeszłego roku.
Po co to kupiłam?
Sama nie wiem. Kolor mi się strasznie spodobał, a do tego wełna jest cienka, więc można z nią dużo zrobić.
Za ile i kiedy kupiłam?
Kupiłam ta wełnę jakoś w październiku, i dałam za nią ponad 100 zł.
Co z tego ostatecznie powstało?
Fartuszek wikiński dla córki na wyjazd na Dziady, a dla mnie jacquet na XVII wiek. Został jeszcze mały kawałek na torebkę lub podszewkę w kapturku dla dziecka.
Szycie zajęło mi 3 dni, z czego 1 dzień to były same poprawki.
 |
Fartuszek |
 |
Wybieranie luzów. Pod ciuchem gorset.
[Nie cierpię robić selfie, nigdy nie wychodzą] |