piątek, 5 października 2018

Twierdza 2018


Tegoroczna „Twierdza” była bardzo udana. Pogoda w sobotę była zmienna i często lało jak z cebra, ale na szczęście wszystkie ulewy przetrwałam w jakimś zacisznym miejscu. Ale po kolei.

Na imprezę wybrałam się z moją przyjaciółką Barbarą „Yuhime” Wyrowińską. Dla wygody wzięłam samochód na nasze graty i dzień wolnego w piątek na dojazd. Słonko świeciło, Basia była spakowana i czekała na mnie na parkingu, więc ruszyłyśmy z kopyta o 10 rano i po 14:45 byłyśmy w Giżycku. Jak na mnie to świetny czas, zwłaszcza, że jak to dwie babki w podróży robiłyśmy przystanki na WC, kawę i jedzenie.

Na miejscu było przygotowane pole namiotowe, ale skorzystałam z możliwości rozbicia się przy wiosce Tolkienowski j i Kafejce z 1001 nocy, bo pasowałam klimatem.
W Wiosce miały się co wieczór palić ogniska integracyjne, więc zaopatrzyłam się w zatyczki do uszu, dzięki czemu nie budziła mnie nawet najhuczniejsza impreza.

Przebrałyśmy się w nasze stroje i ruszyłyśmy na obchód Twierdzy. W strefie gastro można było spróbować tatarskich przysmaków, np. pieczonych pierogów nadziewanych jagnięciną, po prostu pycha!
Fot. Maciej Reihl


Pierwszy wieczór to była impreza, którą skończyłyśmy gdzieś około 3 nad ranem, jak za starych studenckich czasów. Odespałyśmy następnego dnia i  ruszyłyśmy na prelekcje. Było z czego wybierać, zwłaszcza, że często infestujące tematy były ustawione jednocześnie.  
Prelekcje o RPG, czyli skąd czerpać inspiracje i kolejna o typach graczy były bardzo  fajne. Niby znam się na temacie, prowadzę od lat, ale wiele rzeczy dostałam zgrabnie ubrane w słowa, podparte cudzym doświadczeniem a do tego mnóstwo przydatnych sztuczek. Np. absolutnie wspaniale rozwiązanie: rzuć kostką i odegraj wynik.

Niesamowicie wglądał wieczorny fireshow. Widziałam w życiu wiele takich pokazów, ale ten był naprawdę wspaniale zrobiony. 10/10 za wrażenia artystyczne. Obserwowanie iskier tańczących w powietrzu miało w sobie coś zaskakująco lirycznego.

Niesamowita okazała się prelekcja o zarabianiu na cosplayu prowadzona przez Isaabel i Violet. Była tak dobrze przygotowana i profesjonalnie poprowadzona, ze wciąż jestem pod wrażeniem. Dziewczyny zaczęły od wprowadzenia czy jest zarabianie na cosplayu, dla kogo się pracuje, w jaki sposób wygląda taka praca. Dużo czasu poświęciły sprawom prawnym, temu jak pisać umowy z firmami i jakie rzeczy trzeba w takiej umowie wskazać [np. długość trwania przerw, czas pracy, a nawet to, czy stroju wolno dotykać osobom postronnym]. W przyszłym roku zamierzam pójść na wszystkie prowadzone przez nie prelekcje, bo jestem pewna, że też będą świetne.

W tym roku na sobotni obiad wybraliśmy się większą grupą do Baru Omega, który polecał Łoś. Już z daleka na ulicy pięknie pachniało jedzeniem, a kolejka do zamówienia była spora, co świadczyło o tym, że potrawy są dobre. W kolejce przetrwaliśmy sobie spokojnie ulewę a potem zjedliśmy pyszne jedzenie, którego było tyle, że trudno było skończyć swoją porcję.
Na ulicy wygłupialiśmy się korzystając z naszych strojów; Łoś wziął mnie na celownik repliki karabinu, a że wyglądałam jak muzułmanka, to ludzie bardzo dziwnie się na nas patrzyli ;-)

Wieczorem znów prelekcje o mistrzowaniu, tak bardzo udane, że odpuściliśmy sobie konkurs Alter Ego. Obejrzałyśmy tylko zwycięzców. Resztę wieczoru spędziłyśmy po prostu w Kafejce z 1001 nocy przy świetle lampionów i świetlnego miecza Isaabel J Padłyśmy spać naprawdę szybko ale bez większego żalu, bo wybawiłyśmy się jak studentki. W nocy szaleli Gopnicy, były dzikie harce w Kafejce, ale znam je już tylko z opowieści Łosia, który wytrwał znacznie dłużej [miał bliżej do domu, skubaniec ;)].

W drodze powrotnej zabrałyśmy do Gdańska jeszcze dwie pasażerki. Szacun dla dziewczyn, bo do Giżycka przyjechały autostopem.  W zasadzie przez całą drogę miałyśmy o czym rozmawiać, krajobrazy były piękne, a kawa na stacjach gorąca i dobra. To była naprawdę udana podróż, nie dłużyła się ani odrobinę.
Teraz czas myśleć o własnej prelekcji na kolejny rok i planować fajny strój J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz